02/02/2017
Grudzień 1944 r. -
wspomnienia Zenona Zawala o działalności
sowieckiego oddziału partyzanckiego – akcja
w Biskupicach .
[Zenon
Zawal był nauczycielem pochodzącym z Zagórowa.
Jego wojenne, powikłane losy sprawiły, że w
okresie od listopada 1944 r. do stycznia 1945r.,
współdziałał z grupą partyzantów sowieckich
pod dowództwem majora Starżyńskiego, operującej w rejonie
Puszczy Pyzdrskiej. Jego wspomnienia są znaczącym
źródłem wiedzy o działalności sowieckich
oddziałów spadochronowo - wywiadowczych. Oto fragmenty
tych wspomnień. ]
,,Grudzień 1944r. przyniósł szereg innych wydarzeń. Coraz większym problemem stawało się wyżywienie grupy. Zainteresowałem się majątkiem w Biskupicach koło Rzgowa, zarządzanym oczywiście przez Niemców. Wieczorem , chyba 9 grudnia, około godziny 22.00 z czwórką Rosjan dotarłem do stróża majątku. Bardzo zaskoczony naszym widokiem stróż powiedział, że w majątku jest około dwudziestu gości, a u właściciela trwa libacja. Była to okoliczność korzystna dla nas, choć z drugiej strony należało liczyć się z tym, że niemieccy goście mogli mieć broń. Kazałem zaprowadzić się do rządcy. Był w piżamie i trząsł się ze strachu. Miał nam nalać po kielichu, bo byliśmy zmarznięci, ale był tak zdenerwowany , że nie mógł chwycić karafki. Chodziło nam o dwie kany spirytusu . Rządca zaczął tłumaczyć, że na zbiornikach są plomby , których nie można ruszyć. Przyprowadzono gorzelnika , a ten zabrał klucze od rządcy. Wkrótce jeden z Rosjan zjawił się z kaną spirytusu, a myśmy ruszyli do sali . Odciąłem telefon. Za chwile Niemcy stali z podniesionymi rękoma. Powiedziałem im, że za oknami jest reszta uzbrojonej grupy. Zabraliśmy broń, a moi Rosjanie okazali się ludźmi wesołym i- każdy z gości miał wypić szklankę spirytusu! Nalewali z kany nabierką od wody , a dziedziczka musiała podawać zakąski. Były indyki i kury. Byłem przerażony widząc jak moi też pociągają , ale mieli jednak tęgie głowy. Potem zaczęli grać na fortepianie i zarządzili tańce! Sytuacja stała się groteskowa – Niemcy nawet się rozweselili! Podczas trwania tej zabawy kazałem przygotować do zabrania dwa świniaki, dwie jałówki, indyki i kury, karetę i wóz drabiniasty. Około godz. 5.00 opuściliśmy Biskupice oświadczając, że udajemy się do Rzgowa, oddalonego o 10 km , a na koniec Rosjanie oddali kilka strzałów i wróciliśmy zadowoleni do bazy. Woźnice zostali wcześniej puszczeni, a konie same chyba dotarły do Biskupic. Rano rozeszła się wiadomość , że na Biskupice nocą napadło czterdziestu partyzantów! Policja w sile około trzydziestu ludzi zbliżyła się do Biskupic dopiero o godzinie 10.00, zatrzymując się przezornie przed budynkami oddalonymi od majątku.”
,,Grudzień 1944r. przyniósł szereg innych wydarzeń. Coraz większym problemem stawało się wyżywienie grupy. Zainteresowałem się majątkiem w Biskupicach koło Rzgowa, zarządzanym oczywiście przez Niemców. Wieczorem , chyba 9 grudnia, około godziny 22.00 z czwórką Rosjan dotarłem do stróża majątku. Bardzo zaskoczony naszym widokiem stróż powiedział, że w majątku jest około dwudziestu gości, a u właściciela trwa libacja. Była to okoliczność korzystna dla nas, choć z drugiej strony należało liczyć się z tym, że niemieccy goście mogli mieć broń. Kazałem zaprowadzić się do rządcy. Był w piżamie i trząsł się ze strachu. Miał nam nalać po kielichu, bo byliśmy zmarznięci, ale był tak zdenerwowany , że nie mógł chwycić karafki. Chodziło nam o dwie kany spirytusu . Rządca zaczął tłumaczyć, że na zbiornikach są plomby , których nie można ruszyć. Przyprowadzono gorzelnika , a ten zabrał klucze od rządcy. Wkrótce jeden z Rosjan zjawił się z kaną spirytusu, a myśmy ruszyli do sali . Odciąłem telefon. Za chwile Niemcy stali z podniesionymi rękoma. Powiedziałem im, że za oknami jest reszta uzbrojonej grupy. Zabraliśmy broń, a moi Rosjanie okazali się ludźmi wesołym i- każdy z gości miał wypić szklankę spirytusu! Nalewali z kany nabierką od wody , a dziedziczka musiała podawać zakąski. Były indyki i kury. Byłem przerażony widząc jak moi też pociągają , ale mieli jednak tęgie głowy. Potem zaczęli grać na fortepianie i zarządzili tańce! Sytuacja stała się groteskowa – Niemcy nawet się rozweselili! Podczas trwania tej zabawy kazałem przygotować do zabrania dwa świniaki, dwie jałówki, indyki i kury, karetę i wóz drabiniasty. Około godz. 5.00 opuściliśmy Biskupice oświadczając, że udajemy się do Rzgowa, oddalonego o 10 km , a na koniec Rosjanie oddali kilka strzałów i wróciliśmy zadowoleni do bazy. Woźnice zostali wcześniej puszczeni, a konie same chyba dotarły do Biskupic. Rano rozeszła się wiadomość , że na Biskupice nocą napadło czterdziestu partyzantów! Policja w sile około trzydziestu ludzi zbliżyła się do Biskupic dopiero o godzinie 10.00, zatrzymując się przezornie przed budynkami oddalonymi od majątku.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz