ANEGDOTY TRZY ( lokalne
i prawdziwe )
...
Anegdota 1 – ,,Białobłocka” – czyli jak pleszewscy komuniści w diabła wierzyli.
Jak pleszewscy towarzysze
w diabła wierzyli oraz jak o
Białobłoty i okolice dbali ( dbają … ). W początkowych
latach 70-tych XX w. do mego dziadka
Stanisława, w Białobłotach mieszkającego ,
niekiedy udawali się różni badacze i
dziennikarze – by o garncarstwie – zawodzie zanikającym
– coś tam się dowiedzieć. Jeden z nich, jadąc z Poznania
do Białobłot, udał się najpierw do
Pleszewa, by tam, w lokalnym ośrodku władzy,
przeprowadzić wywiad z towarzyszami
partyjnymi - komunistami miastem i
powiatem władającymi. Po przeprowadzonym wywiadzie,
gdy dziennikarz oznajmił, że musi jeszcze udać
się do Białobłot – owi towarzysze pleszewscy,
próbowali go zniechęcić do tej wyprawy,
gdyż jak określali: ,,Tam diabeł kładzie
się spać i mówi dobranoc ”. Dziennikarz
jednak dotarł do zaniedbanej i wyśmiewanej
przez pleszewskich towarzyszy miejscowości,
wywiad przeprowadził i nawet z dziadkiem ,
co nieco pośmiał się z pleszewskich
towarzyszy – tych, którzy mimo leninowskich
ateistycznych zaleceń w diabła
jeszcze wierzyli. Czy
towarzysze pleszewscy z diabłem bliższe konszachty
mieli, czy chcieli jedynie , by w Poznaniu za
dużo nie wiedzieli o skali zaniedbań
w niektórych rejonach powiatu pleszewskiego -
trudno jednoznacznie powiedzieć ? Faktem jednak
jest, że do dziś
łączność między Pleszewem a Białobłotami nadal
bardzo utrudniona jest , a na
zrobienie normalnego połączenia drogowego , również
kolejne ekipy rządzące w ,,plesiewskiej obłasti”
niechętne są.
...
Anegdota 2 – ,,Orlińska” – ubecka.
Całkiem niedawno pewien
nieco starszy mój znajomy, pochodzący z
okolicznej miejscowości, opowiedział mi taką
oto historię. Miał kolegę , który po
szkole ponadpodstawowej poszedł do pracy w
Służbie Bezpieczeństwa. Otóż ten jego
kolega – esbek ( lub jak mówią niektórzy –
ubek po liftingu) w latach 60-tych XX w. (
okres przed elektryfikacją ) przyjeżdżał
samochodem (a wtedy to było coś !)
na Orlinę i do okolicznych miejscowości,
by przeprowadzać z wybranymi osobami
wywiady… . Czy dotyczyły one bieżących
spraw … , czy też czasów ,,bohaterskiej
sowieckiej partyzantki” , czy ,, bandytów z AK”
, którzy kiedyś w naszych pięknych lasach
znajdowali schronienie i byli tu zwalczani
… , czy było mu to potrzebne do
robienia kariery i pisania pracy w
wyższej szkole im. Feliksa Dzierżyńskiego - tego
na 100% nie wiem ? … nie śmiałem dopytywać.
W każdym razie przyjeżdżał tu
wielokrotnie i miał zwyczaj stawania swym
autem przed miejscowym sklepikiem … i wg
jego relacji: … ,, schodzili
się miejscowi ludzie, by autko jego podziwiać
- i słuchać radia, które ,,puszczał ” specjalnie
na cały głos…, i zaglądali ludziska do samochodu
przez szybki – bo nie mogli uwierzyć – że
nie ma tam nikogo takiego, … co to ,,godo
i spiywo”. Tak oto niezbyt rozgarnięty
przedstawiciel ubeckich spec-służb ,,widział”
okoliczną ludność jeszcze w latach 60-tych
XX w. - czyli całkiem niedawno. Na szczęście
w 1969 r. elektryfikacja tych terenów ominąć
już nie mogła… i ludzie sami sobie
radia kupili … i nie musieli już
słuchać ubeka.
...
Anegdota 3 – ,,Konińska” – czyli o słodko-gorzkiej władzy ludowej.
By towarzysze partyjni z Konina nie poczuli się niedowartościowani i by pamięć o ich czynach nie zanikła - to również trochę o nich . W okresie powojennym, w tzw. czasach stalinowskich lub inaczej bierutowskich, władza ludowa masowo wsadzała lud pracujący wsi za kratki lub do obozów pracy przymusowej, z powodu niewywiązywania się z obowiązkowych dostaw, a pośrednio by ,,zachęcić” lud pracujący wsi do socjalistycznych, czyli kołchozowych form gospodarowania. Z Białobłot, należących wówczas do gminy Grodziec i powiatu konińskiego, również sporo osób po kilka dni w areszcie konińskim spędziło. Był wśród nich także mój ojciec, który poszedł tam w zastępstwie swego ojca – właściciela gospodarstwa - ale nie o tym teraz. Jak wyglądały aresztowania chłopów opisał jeden z adwokatów pracujący wówczas przy konińskim sądzie. Oto fragmenty opisu: ,,Wieś była szczególnie szykanowana na początku lat pięćdziesiątych. Władze zmuszały chłopów do sprzedawania państwu nierealnie dużych ilości płodów rolnych. Niewywiązywanie się z umów kontraktacyjnych surowo karano. Prawo było bezwzględne. W okresie nasilonego represjonowania rolników, w prokuraturze konińskiej codziennie wydawano kilkanaście nakazów aresztowania . Codziennie ulicą Armii Czerwonej, w kierunku sądu, w asyście milicyjnej podążały grupy chłopów . Brakowało milicjantów do konwojowania aresztantów. Areszty i więzienia były zapełnione rolnikami”. Do Konina zwożono również aresztantów z dalszych okolic. Adwokat ten zapamiętał dość zabawną historię aresztanta, którego miał bronić i który wyjątkowo przy doprowadzeniu do sądu, nie był zakuty w kajdany. ,,Kajdanki (a właściwie ich brak ) tak utkwiły mi w pamięci, że podczas przerwy poprosiłem milicjanta o wyjaśnienie. Plutonowy powiedział: …Zabrałem go wczoraj po południu z ośrodka pracy w Sosnowcu i zgodnie z przepisami - skułem kajdankami. W nocy byliśmy w Poznaniu. O czwartej rano wsiedliśmy w pociąg do Konina. Pociąg był prawie pusty. Listopad. Zimno. Człowiek zmęczony, niewyspany, zły. Gdzieś przed Wrześnią rozkułem aresztanta, bo musiał iść za potrzebą i … zasnąłem. Obudziłem się czując, że szalik zaciska się na mojej szyi. Zdrętwiałem i - nie otwierając oczu próbowałem wymacać pepeszę. Nie znalazłem jej. Spocony ze strachu usłyszałem głos aresztanta, …otworzyłem oczy i zobaczyłem, że trzyma mój pistolet maszynowy. – ,,Panie plutonowy to Kunin. Będziem wysiadać. Pan tak smacznie spał, to ja pana nie budził. Automat cały czas trzymam na kolanach, żeby jakiś łobuz nie ukradł. To skarbowa rzecz i jakby zginęła, to byśmy musieli pewno po połowie płacić” – tak powiedział mi ten chłopina. I co, miałem go znowu zakuć w kajdanki ? ”. Można podsumować: ,,tak to chłopina- poczciwina uratował tyłek władzy, która go prześladowała.”
Piotr Czajczyński, Białobłoty – czerwiec 2017r.