19.04.2025

TRZY ANEGDOTY - REGIONALNE

 

   ANEGDOTY TRZY    (  lokalne  i  prawdziwe )

...

   Anegdota 1 –  ,,Białobłocka” czyli jak pleszewscy komuniści w diabła wierzyli.

  Jak  pleszewscy  towarzysze  w  diabła  wierzyli   oraz   jak  o  Białobłoty  i  okolice  dbali      ( dbają … ). W początkowych  latach  70-tych  XX w.  do  mego  dziadka  Stanisława,  w  Białobłotach  mieszkającego ,  niekiedy  udawali  się  różni  badacze  i  dziennikarze – by  o  garncarstwie – zawodzie  zanikającym  – coś  tam  się  dowiedzieć.  Jeden  z  nich, jadąc z Poznania  do  Białobłot, udał  się  najpierw  do  Pleszewa,  by  tam, w  lokalnym  ośrodku  władzy,   przeprowadzić  wywiad  z  towarzyszami  partyjnymi  -  komunistami   miastem  i  powiatem  władającymi.  Po  przeprowadzonym  wywiadzie, gdy  dziennikarz  oznajmił, że musi  jeszcze  udać  się  do  Białobłot – owi  towarzysze  pleszewscy, próbowali  go  zniechęcić  do  tej  wyprawy,  gdyż  jak  określali:  ,,Tam  diabeł  kładzie  się  spać  i  mówi  dobranoc ”.  Dziennikarz  jednak  dotarł  do  zaniedbanej  i  wyśmiewanej  przez  pleszewskich  towarzyszy  miejscowości, wywiad  przeprowadził  i  nawet   z  dziadkiem ,  co  nieco  pośmiał  się  z  pleszewskich  towarzyszy – tych,  którzy  mimo  leninowskich  ateistycznych   zaleceń    w   diabła   jeszcze  wierzyli. Czy  towarzysze  pleszewscy  z  diabłem  bliższe  konszachty  mieli, czy  chcieli  jedynie , by w  Poznaniu  za  dużo  nie   wiedzieli  o  skali  zaniedbań  w  niektórych  rejonach  powiatu  pleszewskiego - trudno  jednoznacznie   powiedzieć ? Faktem  jednak  jest,  że  do  dziś  łączność  między  Pleszewem  a  Białobłotami  nadal  bardzo  utrudniona  jest ,  a  na  zrobienie  normalnego  połączenia  drogowego , również  kolejne  ekipy  rządzące  w  ,,plesiewskiej  obłasti”  niechętne  są.

...

    Anegdota  2 –  ,,Orlińska” – ubecka.

   Całkiem  niedawno  pewien  nieco  starszy  mój  znajomy,   pochodzący  z  okolicznej  miejscowości, opowiedział  mi  taką  oto historię.  Miał  kolegę ,  który  po  szkole  ponadpodstawowej  poszedł  do  pracy  w  Służbie  Bezpieczeństwa.  Otóż  ten  jego  kolega  – esbek (  lub  jak  mówią  niektórzy  – ubek  po  liftingu) w  latach 60-tych  XX w.  ( okres  przed  elektryfikacją )  przyjeżdżał   samochodem   (a  wtedy  to  było  coś !)  na  Orlinę i do  okolicznych   miejscowości,  by  przeprowadzać   z  wybranymi  osobami  wywiady… .  Czy  dotyczyły  one   bieżących  spraw … ,  czy  też  czasów  ,,bohaterskiej  sowieckiej  partyzantki”  , czy  ,, bandytów  z  AK” ,  którzy  kiedyś   w naszych  pięknych  lasach  znajdowali   schronienie  i  byli  tu  zwalczani … , czy  było  mu  to  potrzebne  do  robienia  kariery   i  pisania  pracy  w  wyższej  szkole  im. Feliksa Dzierżyńskiego  -  tego  na  100%  nie  wiem ? …  nie  śmiałem  dopytywać.   W  każdym  razie  przyjeżdżał  tu  wielokrotnie  i  miał  zwyczaj  stawania  swym  autem  przed  miejscowym  sklepikiem … i  wg  jego relacji:  … ,, schodzili  się  miejscowi  ludzie, by  autko  jego  podziwiać -  i  słuchać  radia,  które ,,puszczał ” specjalnie  na  cały  głos…, i  zaglądali  ludziska do  samochodu przez  szybki – bo  nie  mogli  uwierzyć  –  że  nie  ma  tam  nikogo takiego,  … co  to ,,godo  i  spiywo”. Tak  oto  niezbyt  rozgarnięty  przedstawiciel  ubeckich  spec-służb   ,,widział”   okoliczną   ludność  jeszcze  w  latach  60-tych  XX w. -  czyli  całkiem  niedawno.  Na  szczęście  w  1969 r.  elektryfikacja tych  terenów  ominąć  już  nie  mogła…  i  ludzie  sami  sobie  radia  kupili …  i  nie  musieli  już  słuchać  ubeka.

...

     Anegdota  3  – ,,Konińska” – czyli o  słodko-gorzkiej  władzy  ludowej.

    By  towarzysze  partyjni  z  Konina  nie  poczuli  się  niedowartościowani   i   by  pamięć  o  ich  czynach   nie  zanikła  -  to  również  trochę  o  nich .  W  okresie  powojennym,  w  tzw. czasach  stalinowskich   lub  inaczej  bierutowskich,  władza  ludowa   masowo  wsadzała   lud  pracujący  wsi  za  kratki  lub  do  obozów  pracy  przymusowej,  z  powodu  niewywiązywania  się  z  obowiązkowych  dostaw, a  pośrednio  by  ,,zachęcić”  lud  pracujący  wsi  do  socjalistycznych, czyli  kołchozowych  form  gospodarowania. Z Białobłot, należących wówczas do  gminy  Grodziec i powiatu  konińskiego, również  sporo osób  po  kilka  dni  w  areszcie  konińskim  spędziło.  Był  wśród  nich  także  mój  ojciec, który  poszedł  tam  w  zastępstwie  swego  ojca  –  właściciela  gospodarstwa -  ale  nie o  tym  teraz.  Jak wyglądały  aresztowania  chłopów  opisał   jeden z  adwokatów  pracujący  wówczas  przy  konińskim  sądzie.  Oto  fragmenty  opisu:  ,,Wieś  była szczególnie  szykanowana  na  początku  lat  pięćdziesiątych. Władze  zmuszały chłopów  do  sprzedawania państwu  nierealnie  dużych  ilości  płodów  rolnych. Niewywiązywanie  się  z  umów  kontraktacyjnych  surowo  karano. Prawo  było  bezwzględne. W okresie  nasilonego  represjonowania  rolników, w  prokuraturze  konińskiej  codziennie  wydawano  kilkanaście  nakazów  aresztowania . Codziennie  ulicą  Armii Czerwonej,  w  kierunku  sądu,  w  asyście  milicyjnej  podążały  grupy chłopów . Brakowało  milicjantów do  konwojowania  aresztantów. Areszty  i  więzienia  były  zapełnione  rolnikami”.  Do  Konina  zwożono również  aresztantów  z  dalszych  okolic. Adwokat   ten  zapamiętał  dość  zabawną  historię aresztanta, którego miał  bronić  i  który  wyjątkowo przy  doprowadzeniu  do  sądu,  nie był  zakuty  w  kajdany.  ,,Kajdanki  (a właściwie  ich  brak )  tak  utkwiły  mi w pamięci, że  podczas  przerwy poprosiłem milicjanta o  wyjaśnienie.  Plutonowy powiedział: …Zabrałem go wczoraj po  południu  z  ośrodka  pracy  w  Sosnowcu  i  zgodnie  z  przepisami  -  skułem  kajdankami.  W nocy  byliśmy  w  Poznaniu. O czwartej  rano  wsiedliśmy w pociąg do  Konina. Pociąg  był  prawie  pusty. Listopad. Zimno. Człowiek  zmęczony, niewyspany, zły. Gdzieś  przed  Wrześnią  rozkułem  aresztanta, bo  musiał  iść  za  potrzebą  i … zasnąłem. Obudziłem  się czując, że szalik  zaciska się  na  mojej  szyi. Zdrętwiałem i -  nie  otwierając  oczu  próbowałem  wymacać  pepeszę. Nie  znalazłem  jej. Spocony  ze strachu  usłyszałem głos  aresztanta, …otworzyłem  oczy i zobaczyłem, że  trzyma  mój  pistolet  maszynowy. – ,,Panie  plutonowy  to  Kunin.  Będziem  wysiadać. Pan tak  smacznie  spał, to ja pana nie  budził. Automat  cały  czas  trzymam  na  kolanach, żeby  jakiś  łobuz  nie  ukradł. To  skarbowa  rzecz i  jakby  zginęła, to  byśmy musieli  pewno po  połowie  płacić” – tak  powiedział  mi  ten  chłopina. I co, miałem  go  znowu  zakuć  w  kajdanki ? ”. Można  podsumować: ,,tak to chłopina- poczciwina  uratował  tyłek władzy,  która go  prześladowała.

                                                                           Piotr Czajczyński,    Białobłoty – czerwiec 2017r.

6.10.2024

CMENTARZE EWANGELICKIE GMINY GIZAŁKI

 

           CMENTARZE  EWANGELICKIE  GMINY  GIZAŁKI

 

   ,,Gaje, bory, lasy

   Tam, gdzie jeszcze nie tak dawno

   Były  pola uprawne

   Stoi  stary dom.”

 

                                   CMENTARZ  EWANGELICKI  W  BIAŁOBŁOTACH

 

  Białobłoty w przeszłości nosiły  nazwy: Królikowskie  Olędry,  Białobłockie Olędry, Holendry  Białobłoty,  Kolonia  Białobłoty,  Białebłota.

  W  1790r.  było  tu  26 gospodarstw i 205mieszkańców, w 1827r. -  100 zabudowań  i  778 osób,  ok. 1880r. - 146 domostw  i 1314 mieszkańców,  w 1938r. -173 gospodarstwa;  obecnie wieś  ma obszar- 15,5 km kw.

  Miejscowość  założona  została z inicjatywy  starosty  ostrzeszowskiego  Franciszka  hrabiego Stadnickiego, właściciela  dóbr  grodzieckich.

  Pierwsi  mieszkańcy sprowadzeni zostali  już ok. 1770 r., lecz główny napływ ludności  narodowości polskiej  i  niemieckiej  na  ten  obszar  miał  miejsce w 1787 r.

  Zachowany  dokument  lokacyjny  Białobłot  z 1787r. wystawiony przez starostę  Stadnickiego na zamku w Grodźcu wyjaśniał, że celem  sprowadzenia  osadników – olędrów  do  lasów nieużytecznych   było:  ,, pomnożenie  intrat  (dochodów)  z powiększonej ludności, powodując się  prośbą wolnych przychodniów osiąść na Borach  Królikowskich  żądających… i  na   prośbę olędrów  już  teraz osiadłych”. 

  Mieszkający  we wsi ewangelicy należeli do parafii ewangelicko - augsburskiej w Grodźcu. W okresie  ponad 150 lat, w których zamieszkiwali, funkcjonował  tu  kantorat;  powstał  dom  modlitwy, pełniący również funkcję szkoły elementarnej oraz ewangelicki  cmentarz .

  Cmentarz  ewangelicki w Białobłotach,  który  dziś  jest  niemal  niezauważalny,  to  pozostałość  po  dawnych  mieszkańcach  narodowości  niemieckiej.  Chowani  tu  byli  ewangelicy z Białobłot, Orliny Małej, Dziewinia Dużego. Z akt parafii ewangelickiej w Grodźcu wynika , że w okresie półtora wieku istnienia  cmentarza, pochowanych zostało  na  nim  ok. 4 tysiące osób, z czego  połowę  stanowiły  dzieci.

 

                                                        DOM  MODLITWY  I  SZKOŁA  W  BIAŁOBŁOTACH

 

                                                                                         MAPA 1839

 

   STAROSTA  OSTRZESZOWSKI  FRANCISZEK  HRABIA  STADNICKI

 

PRZED STARĄ SZKOŁĄ I CMENTARZEM EWANGELICKIM W BIAŁOBŁOTACH W 1965 R. - wizyta kuratora poznańskiego dr Jana Stoińskiego

                          CMENTARZ  EWANGELICKI  W  KOLONII  OBORY

 

  Kolonia Obory w przeszłości nosiła nazwę  Holendry Oborskie  oraz Oborskie Stare Olędry  i Oborskie Nowe Olędry.

  Założona  została z inicjatywy  lokalnych  właścicieli ziemskich  Jana  Sęp–Szarzyńskiego i jego żony Marianny z Rożniakowskich  Szarzyńskiej, którzy sprowadzili tu polskich i niemieckich osadników  ( akt lokacji  z 1789r.)

  W  roku 1789,  po kilkuletnim okresie  karczowania lasów, osuszania terenów pobagiennych, przystosowywania gruntów i budowy domów, wieś miała 27 gospodarstw i 141 mieszkańców;  w 1793r. gospodarstw było 48, w 1890r. – 99 zabudowań i 903 mieszkańców, w 1938r. – 111 gospodarstw;  obszar wsi wynosi 10,9 km kw.

  Kolonia  Obory  do 1945 r. zamieszkana była przez ludność dwóch narodowości ; Polaków, którzy  stanowili  tu  mniejszość oraz Niemców- ewangelików,  których  odsetek  dochodził  do 80 % .

  Mieszkający  we wsi ewangelicy należeli do parafii ewangelicko-augsburskiej w Grodźcu. W okresie 150 lat, w których w Kolonii Obory zamieszkiwali ewangelicy, funkcjonował  kantorat;  powstał  dom  modlitwy, cmentarz, osobny budynek szkoły (najpierw  religijnej, później elementarnej), a przejściowo nawet Sąd Patrymonialny (w okresie  tzw. Prus Południowych, w latach 1795-1806).

  Spis  z 1839 r. podaje, że w Kolonii Obory  mieszkało 545 ewangelików.

  Cmentarz  ewangelicki w Kolonii Obory,  który dziś  jest niemal  niezauważalny,  to  pozostałość  po  dawnych  mieszkańcach  narodowości  niemieckiej.  Chowani tu byli  ewangelicy z Kolonii Obory  oraz Świerczyny, Toporowa, Sokółka, Wronowa, Studzianki, Rudy, Ostrowskiego.

 

                      CMENTARZ  EWANGELICKI  W  ORLINIE  DUŻEJ

   Orlina Duża w przeszłości nosiła nazwy nazwy: Orle, Orliny,  Holendry Biskupickie, Orlińskie Duże Olędry,  Kolonia Orliny, Orlina Wielka.

  Około 1880r. wieś posiadała 54 gospodarstwa i 546 mieszkańców, w 1938r. – było 79 osad ;  obszar wsi wynosi 12,5 km kw.

  Miejscowość założona została przez starostę  Franciszka hrabiego Stadnickiego w 1784 r. poprzez sprowadzenie nowych osadników – kolonistów polskich i niemieckich. Powstała na karczowiskach  lasów i osuszonych  terenach  pobagiennych.

  Akt  lokacji  dla  Orlin  przekazuje następującą informację  odnośnie  założenia  wsi: ,,Roku Pańskiego 1784, dnia 5 maja  z woli  Jaśnie  Wielmożnego Franciszka  Stadnickiego, hrabiego, starosty ostrzeszowskiego, rycerza Orderu Świętego Stanisława,  pana i dziedzica Grodźca i Królikowa  z przyległościami, sporządza się kontrakt z uczciwym Bogusławem Krolem, który jako zasadźca (oraz sołtys) podejmie się osadnictwa na Lasach Królikowskich za Otniami w miejscu zwanym_Orle.”

  Mieszkający  do 1945r.  we wsi ewangelicy należeli do parafii ewangelicko-augsburskiej w Grodźcu.  W roku 1820 wybudowano  dom  modlitwy – budynek  z  drewna i pod strzechą. W tym czasie w Orlinie Dużej istniał  już cmentarz ewangelicki. Funkcjonował  tu  kantorat. W 1839r.  w Orlinie Dużej  mieszkało 257 ewangelików.  W 1924r. spalił się stary dom modlitwy w Orlinie Dużej. W tym samym roku został pobudowany nowy obiekt z  rudy żelaza, cegły i pod  dachówką, wyposażony w chór. W  budynku tym znajdowało się tez mieszkanie  dla  kantora, nauczyciela.

  Cmentarz  ewangelicki w Orlinie Dużej  to pozostałość  po  dawnych  mieszkańcach  narodowości  niemieckiej  oraz  jeden z najlepiej zachowanych i największych tego typu obiektów   na  obszarze Puszczy Pyzdrskiej. Dawniej  otoczony był murem  z  rudy  darniowej o wysokości ok.1,5m.  Jego wymiary  wynoszą  120m x 42m.  Chowani  tu byli  ewangelicy z Orliny Dużej i pobliskich  miejscowości.

                   EWANGELICKI DOM MODLITWY W ORLINIE DUŻEJ – stan współczesny

                             

                EWANGELICKI DOM MODLITWY W ORLINIE DUŻEJ – okres II wojny światowej


             EWANGELICKI DOM MODLITWY W ORLINIE DUŻEJ - okres II wojny światowej


        PRZED  CMENTARZEM  EWANGELICKIM W ORLINIE DUŻEJ - okres II wojny światowej


          WIATRAK –KOŹLAK  W ORLINIE DUŻEJ  PO  WICHURZE  -  okres II wojny światowej

 

                           CMENTARZ  EWANGELICKI  W  WIERZCHACH

  Wierzchy  nosiły dawniej nazwę Holendry Wierzchy.

  Założone  zostały w 1780r. z inicjatywy Jana Samka Gliszczyńskiego, szambelana Jego Królewskiej Mości, dziedzica dóbr Tomice.

  W 1793r. wieś posiadała 17 gospodarstw, w  1921r. – 59;   przez  ponad 150 lat zamieszkiwana  była wspólnie  przez ludność narodowości polskiej i niemieckiej, czyli  przez  sprowadzonych  tu  osadników – olędrów.

  W drugiej  połowie  XIX w. w Wierzchach, w drewnianym budynku krytym słomą mieściły się szkoła i dom modlitwy,  w pobliżu znajdował się cmentarz ewangelicki.

  Według  spisu parafii ewangelicko-augsburskich Diecezji Kaliskiej z 1937r. Wierzchy należały do Parafii Zagórów, Filii Lissewo-Pyzdry.

  Cmentarz  w Wierzchach  to  pozostałość  po  dawnych  mieszkańcach  narodowości  niemieckiej  wyznania  ewangelickiego.

 

…………………………………………………………………………………………………………….

 

   Białobłoty,  Kolonia Obory,  Orlina Duża, Wierzchy,  to tylko  niektóre  z kilkudziesięciu osad  olęderskich  założonych  na obszarze Puszczy Pyzdrskiej w latach 1746-1793,  głównie z inicjatywy lokalnych właścicieli ziemskich.  Przybywający tu ,, za chlebem ”  olędrzy, w znacznej części pochodzili z obszarów niemieckojęzycznych i byli  wyznania ewangelickiego (luterańskiego). Olędrzy cieszyli się wolnością osobistą, płacili czynsz za użytkowanie gruntów, korzystali ze swobody religijnej, zakładali  szkoły i domy modlitwy, posiadali własny samorząd.

  Po II wojnie światowej niemal wszyscy, samoistnie lub w drodze przymusu, opuścili swoje gospodarstwa. Wiele  wsi  wyludniło się,  cmentarze w znacznym stopniu  uległy  zniszczeniu  przez  czas  lub  dewastację.


W 2020 ROKU

KOLEJ WĄSKOTOROWA WITASZYCE - ZAGÓRÓW - 1976

 KOLEJ WĄSKOTOROWA WITASZYCE - ZAGÓRÓW  - 1976







1.10.2024

RZECZPOSPOLITA BIAŁOBŁOCKA

 

        RZECZPOSPOLITA  BIAŁOBŁOCKA  I  OKOLICE

 

- OBSZAR  ROZWOJOWY

--- najważniejsze atuty regionu to:

.

+ dużo, dużo terenów do cywilizacyjnego zagospodarowania ... [ ZAPRASZAMY SENSOWNYCH INWESTORÓW ! ]

.

+ atrakcyjność położenia geograficznego:

.

A - niemal w centrum Europy, Polski, Wielkopolski,

.

B - pośrodku 3 znaczących ośrodków miejskich [ trójkąt Poznań- Łódź - Wrocław ],

.

C - w stosunkowo niedużej odległości [ 30-40 km] od kilku mniejszych ośrodków miejskich : Konin, Turek, Kalisz, Pleszew, Jarocin, Słupca,

.

D - w pobliżu infrastruktury i ośrodków strategicznych : autostrady A-2, bazy wojskowej Powidz, planowanej elektrowni atomowej Pątnów-Konin,

.

E – w centrum atrakcyjnej krainy historyczno- geograficznej Puszczy Pyzdrskiej,

.

+ malowniczy krajobraz, czyli mozaika lasów, bagien, łąk i pól oraz rozproszonych stanowisk osadniczych, dużo naturalnych śródleśnych lub śródpolnych duktów i ścieżek

.

+ bogactwo flory i fauny

.

+ duża liczba porzuconych stanowisk osadniczych i działek do ponownego osadniczego zagospodarowania

.

+ dużo, dużo przestrzeni, stref wolnych od hałasu, terenów ciszy bez kłopotliwych sąsiadów spoglądających ,, zza płota "

.

+ ciekawa historia i tradycja olenderskich wiosek

.

+ rozpoczęta przez czynniki społeczne [ np. LOT Puszcza Pyzdrska] promocja turystyczna, kulturalna i przyrodnicza regionu

.

+ wolni ludzie , z wyobraźnią i pasjami

.

.

HAMULCE   ROZWOJU

---  najlepiej,  żeby  ograniczenia  były  drobne  i  przejściowe,  ale    następujące:

.

-  wykluczenia  komunikacyjne  bardzo  niekorzystnie   wpływające  na  rozwój  regionu:

A - makabryczny  stan  zaniedbywanej od dziesięcioleci  poznańskiej drogi  443  [ pod zarządem  tzw. samorządu wojewódzkiego, trasa  Konin – Jarocin]  oraz  brak  przy  niej  ścieżki  dla  rowerzystów  i  pieszych   [ brak  bezpieczeństwa  ruchu ]

.

B  - mimo upływu  niemal  70  lat od  wcielenia do powiatu pleszewskiego, nadal brak normalnego połączenia drogowego  z  ośrodkiem  administracyjnym  Pleszewem   [ połączenie  okrężne ]

.

C - brak  dróg  asfaltowych a nawet  utwardzonych, łączących region  z  miejscowościami  sąsiednimi : Czarnym Brodem,  Bystrzycą,   Dziewiniem  Małym,   Zaguźnicą,   Lądkiem,  Ciświcą,   Józefowem, Kaźmierką,  Stawiskiem,  Łazińskiem …

.

D  - brak  normalnych  połączeń  drogowych  asfaltowych  z  najbliższymi  ośrodkami  miejskim  w  kierunkach :  Chocz- Kalisz- Pleszew   oraz    Zagórów – Słupca – Autostrada  A -2,

.

E  – mikroskopijny  zakres  komunikacji  publicznej  dla  ludności  tego  regionu

.

-  brak realizacji  sensownych   wizji  i  planów rozwoju  dla  tych  terenów  ze  strony poszczególnych samorządowych władz  [ brak  strategicznych  inwestycji  dających  znaczące  zatrudnienie,  a  w  praktyce realizowanie   degradacyjnego   zalesiania   i  wyludniania  terenu ]

.

-  często  stosowana  praktyka  różnych  władz  wobec  regionu:    ,,tego tam nie da się  zrobić ...  bo…”   lub    ,, na  ten  teren  piyniyndzy  ni  ma ‘’    lub   ,, dla  zajęcy  dróg  nie  będziemy  budować ”   i  inne  tego  typu  pierdu,  pierdu,  baju,  baju  dla  naiwnych …

.

- Nikłe zaangażowanie Lasów Państwowych w rozwój  wsi leżących w otoczeniu dużych kompleksów leśnych , wynikające z różnicy celów i interesów

.

-  ludzie  niewolni  i  uwikłani,  bez  większych  horyzontów

28.08.2024

DZIEWIŃ DUŻY – HISTORIA W PIGUŁCE

 

                         DZIEWIŃ DUŻY – HISTORIA  W  PIGUŁCE

 

    Dziewiń Duży - to druga  pod  względem obszaru miejscowość Gminy Gizałki, obejmująca  powierzchnię  14,5  km kwadratowych, obecnie zamieszkała  przez  ok  150 osób.

 

Dziewiń Duży na tle  Gminy Gizałki

 

Do połowy  XIX w. obszar na którym obecnie znajduje się wieś, nie był zamieszkały. Teren ten miał charakter lesisty i bagienny. Był częścią rozległego, lecz słabo zaludnionego majątku Biała  (określanego również,  jako Biała Królikowska).


  Zgodnie  z  mapą  z 1839r.  obszar  jest  niezamieszkały: W Dziewiniu  Dużym- właściwym, po jednej  stronie  dzisiejszej  drogi -las, po drugiej - bagna, w części Białej Królikowskiej – lasy. 


   W miejscowości Biała (Królikowska), leżącej  między  Królikowem  a  Biskupicami znajdował  się  niewielki dwór,  z którego majątek był zarządzany. W 1827r. było tam 15 domów i 140  mieszkańców. Około  1860-1870 r. (okres  parcelacji)  teren zamieszkiwały 334 osoby, dworskich  gruntów było  4128 mórg (głównie lasy), zaś włościańskich  204 .

   We  wcześniejszych  wiekach obszar  obecnego  Dziewinia  Dużego (część majątku Biała),  związany  był  zawsze z  dobrami  grodzieckimi, które stanowiły  własność  rodów:  Dryjów, Grodzieckich,  Ciświckich,  Jaskólskich,  Kożuchowskich,  Wężyków,  Stadnickich …  

  

  Od około 1860 r. właścicielka  dóbr  grodzieckich,  a w tym  folwarku  Biała,  hrabina Wirginia Bielińska  prowadziła  stopniową  parcelację  swego  majątku, w wyniku  której,  na  dotychczasowych  pustkowiach  nastąpiło  osadnictwo  ludności  i  wyodrębnienie się nowych  wsi:  Kolonii  Białej,  Dziewinia ( Dużego  i  Małego), Białej Królikowskiej.

    Początek  wsi.  Miejscowość  Dziewiń  powstała  ok. 1862r.  po wykarczowaniu lasów (w jej zachodniej części)  oraz osuszeniu  pobagiennych  terenów (w części wschodniej )

    Pierwsi mieszkańcy. Pierwsza informacja o Dziewiniu pochodząca z akt Parafii Rzymsko-katolickiej w Królikowie  datowana  jest  na  marzec 1862r.  Z zapisu  wynika,  że  miejscowość w tym  czasie  znajdowała się  jeszcze w  stadium  rudunku,  lecz  była  już  zamieszkiwana. Dokument wymienia pierwszych mieszkańców: Ignacego Nowakowskiego (lat27) – podleśniczego  lasów  grodzieckich, jego  żonę  Józefę  z  Szukalskich (28) oraz  urodzoną  tu  28 marca 1862r. córkę – Maryjannę  Helenę , a także  wyrobnika  Józefa  Gajzlera (40). Z  lokalnego  przekazu wynika  również, że  przy  zagospodarowywaniu  terenu   brały  udział  rodziny  Mimierów  i  Steinbrenerów . Po przygotowaniu ziemi dla celów rolniczych osiedlali się tutaj zarówno okoliczni Polacy  jak i Niemcy, pochodzący głównie z już istniejących, okolicznych miejscowości.  Kolejnymi, wymienionymi w dokumentach  parafialnych, katolickimi  mieszkańcami   Dziewinia byli:  Andrzej  Dytz –wyrobnik (l.32), jego żona Maryjanna z Wysockich (28),  ich urodzona tu córka Wiktoria,  a nieco później – Wincenty Dzieciątkowski – garncarz (36), Walenty  Mimier (34), Stanisław  Jaroszewski (29).

  Około 1880r.  Dziewiń  leżący w powiecie słupeckim, gminie Grodziec, parafii  Królików  obejmował  19 domów,  493 morgi  ziemi .


Mapa z 1915 r. - zaznaczony  Dziewiń


    Spis wójta Gminy Grodziec S. Swędrowskiego z 1934 r. odnośnie  Dziewinia Dużego wymienia następujących właścicieli gospodarstw: Czajczyński Stanisław, Popławski Józef, Zelek Tomasz, Jaroszewski Wacław, Markiewicz Władysław, Balcerzak Edward, Buczkowska Paulina, Nowicki Stanisław, Urbaniak Ignacy, Nowicki Józef, Popławski Jozef II, Kopaliński Piotr, Steinbrener Gotfryd, Skowroński Józef, Tamborski Stanisław, Zelek Wacław, Budziński Kazimierz, Skowroński Stefan, Jesse Ernest, Mazur Jan, Jesse Gotfryd,  Hahn Adam, Stefan Gotfryd, Szmydt Krystian, Szulc Edward, Moryc Henryk, Maciejewski Józef, Skowroński Ignacy, Cymmer August, Matuszewska Antonina, Kopczyński Bernard, Grudlewicz Władysław, Kuzke Alfred, Madalski Ignacy, Hajzer Oswald, Perczyński Walenty, Jesse Oswald, Jesse  Samuel. Obszar  gospodarstw  obejmował  270 ha ziemi. W 1938 r. w Dziewiniu  Dużym  było 36 gospodarstw.

     Po II wojnie światowej mieszkańcy narodowości niemieckiej opuścili miejscowość, gospodarstwa  po  nich  zajęła  ludność  polska.  

   W 1964 r. we wsi  Dziewiń Duży utworzono punkt  filialny Szkoły Podstawowej w Białobłotach obejmujący 4  klasy. Początkowa liczba dzieci w tej szkole wynosiła 24. Pierwszym nauczycielem był Kazimierz Jagielski. Później  uczyły: Anna Wysocka, Barbara Borońska, Mirosława Kłodzińska. W latach 70-tych szkoła została zamknięta. Ostatnią pracującą tu nauczycielką była p. Zofia  Szkudlarek.

     Na przełomie 1968/1969r. przeprowadzono elektryfikację Dziewinia Dużego. Miejscowość ta była  pierwszą w Gromadzie Białobłoty, w której  zabłysło  światło  elektryczne.  

    Znanymi ze źródeł, dotychczasowymi sołtysami  wsi  byli: przed II wojną światową– Urbaniak Ignacy, w  czasie wojny – Steinbrener oraz Schultz, w 1945r.- Perczyński Walenty, 1945-1957r.- Nowicki Edmund,  1957-1963r.-Ratajczyk Jan, 1963-1967r.-Nowicki Edmund, 1968-1987r.- Pietrzak Czesław, 1987-1991r. Szczeciński Stanisław, 1991-1999r.- Szczecińska Teresa, 1999-2011r.- Garbaciak  Krzysztof.

     Biała Królikowska

  Około 1870r. właścicielka majątku Biała (Królikowskahrabina Wirginia Bielińska w związku trudnościami finansowymi , wynikających z kar nałożonych przez carskie władze  na majątek grodziecki  za  wspieranie powstańców styczniowych w 1863 r. oraz  ze spłacaniem kwot zaciągniętych na rozbudowę kościoła w Królikowie (dobudowa przedsionka i kaplicy północnej  oraz budowa nowej dzwonnicy-1864 r.), sprzedała jego część znanemu  kaliskiemu  bankierowi  Żydowi Jakubowi Mamrotowi.  Nowi właściciele  utworzyli wówczas   osadę leśną,  która  zachowała  nazwę  Biała Królikowska.  Na obszarze określanym  również  jako ,,10 chub”, wybudowano wówczas  kilka  budynków, utworzono prywatne  leśnictwo. W późniejszym  czasie, w głębi  lasów należących do Mamrotów, powstała  druga,  mniejsza osada o  nazwie  Melanówek.  W 1934r. majątek  Biała Królikowska  należał  nadal do  kaliskich bankierów narodowości żydowskiej  Mamrotów i składał  się  z zabudowań, w których  mieściło się  nadleśnictwo, 50 ha  gruntów ornych, łąk  i  stawów oraz 1186 ha  lasów.

     Jedną z ostatnich  współwłaścicielek majątku Biała Królikowska była Melania  Brokmanowa (1884-1958), córka Maurycego Mamrota, właściciela  banku  w Kaliszu. Kobieta  ta  w  młodości  uzyskała  gruntowne  wykształcenie  kończąc  uniwersytet  w  Bernie  (Szwajcaria)  i  zostając  doktorem  filozofii  i  ekonomii politycznej. Pomimo  swego  burżuazyjnego  pochodzenia  od  wczesnych  lat  nie  ukrywała  sympatii do  socjalizmu, należała  do  Polskiej  Partii  Socjalistycznej, w  związku  z czym, w  1903r. została  aresztowana  przez  władze  rosyjskie  i  uwięziona .W  okresie  międzywojennym  aktywnie  pełniła  szereg  funkcji   społecznych   i  oświatowych, była  nauczycielką  historii  w  Liceum  im. A. Asnyka  w  Kaliszu. W  tym  czasie  do  swego  majątku  w  Białej  Królikowskiej  zapraszała  harcerzy na letnie obozy. Prawdopodobnie to  od  imienia   Melanii  Brokmanowej   utworzona  wtedy  i  leżąca  między  Białobłotami   a  Choczem  osada  leśna   zyskała  nazwę   Melanówek . W okresie okupacji  rodzina  Brokmanów  pod  zmienionym  nazwiskiem  ukrywała  się w  Warszawie,  syn  Melanii  zginął  w  Powstaniu  Warszawskim .  Po  wojnie  Melania  Brokmanowa  została  dyrektorem  departamentu  w  Ministerstwie  Szkolnictwa  Wyższego . Zginęła  w  1958  r. w  Warszawie  potrącona  przez  samochód . 

  W okresie  II wojny światowej lasy i majątek  Białej Królikowskiej przejęły w zarząd niemieckie władze  okupacyjne, a po wojnie  Lasy Państwowe.  Przez  wiele  powojennych  lat  mieściła się  tu  siedziba  rozległego  Nadleśnictwa  Biała Królikowska.   

 

                                                     PRZED BUDYNKIEM NADLEŚNICTWA BIAŁA KRÓLIKOWSKA

 

   Biała Królikowska to  również  miejsce, gdzie  mieszkał  i  tworzył  znany  wielkopolski  poeta i społecznik Marian Cezary Abramowicz. Od 1964r. aż do śmierci w 1997r. zamieszkiwał  on  w  skromnej, drewnianej  leśniczówce, zbudowanej  jeszcze  przez  swego  pradziada  Andrzeja. Tutaj  początkowo pracował, jako  kierownik  biura  Nadleśnictwa  Biała Królikowska, a następnie wśród leśnej ciszy, tworzył swe wiersze i opowiadania. Miejscowości  w  której  mieszkał  dedykował  wiersz  ,,Dziewiń”:

 

                                                                                                                                                       Tu  pszczoły


                                                                          nie  przesypiają  lata

i najpiękniej

śpiewają świerszcze.

Tu  samotnie

nie odchodzą ludzie

i umarli kwitną

kaczeńcami

na łąkach pamięci.

Tu  fałszem sonety

i świąteczne poranki.

Tu  uśmiechy i słowa

pachną żywicą i sianem

i nic nie kosztują

jak w lipcu lipowy kwiat.

Tu  obcym na drodze

mówią „dzień dobry!”

furtek, domów i studni

nie zamykają na klucz

ludzie olchom podobni,

którzy ludźmi

nie wstydzą się być

jeszcze.

 

    Miejscowość swą rozsławiał, publikując na łamach ,,Południowej Wielkopolski”  (lata1981-1983) ,,Donosy z Białej Królikowskiej ”, będące cyklem opowiadań  o  zwierzętach. Tutaj  poeta gościł wielu swych przyjaciół, m.in. pisarza Jarosława Iwaszkiewicza, aktorów; Marka  Siudyma,  Ewę Florczak .    


  Od około 100 lat  liczba  zabudowań  w  Dziewiniu  Dużym  nie  uległa większym  zmianom. W  tym  czasie  kilka  osad  zlikwidowano  /tzw. wypadnięcia /  i  powstało kilka nowych stanowisk osadniczych.

 

  O założycielce wsi...     Hrabina Wirginia Bielińska (1816-1897) herbu Szeliga, czyli założycielka Dziewinia, to postać dość  tajemnicza.  Wiadomo, że pochodziła z  magnackiego  rodu. Jej  dziadek Piotr Bieliński (1754-1829), który nabył  majątek  grodziecki ok.1800r., był wcześniej szambelanem  króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, pisarzem wielkim koronnym, a później wojewodą oraz senatorem  Królestwa Kongresowego.

      

 



                                                 Portrety  hrabiego Piotra Bielińskiego   oraz  herb  Szeliga

   Ojciec – Jan Władysław Nepomucen Bieliński sprawował funkcje senatora, kasztelana i łowczego Królestwa Kongresowego, zmarł w 1860 roku.  Nekrolog zamieszczony  w „Kurierze Warszawskim” (178/1860) zawierał następującą informację :

,, Jan Władysław hr. Bieliński - b. senator-kasztelan Król. Pol., syn wojewody Piotra Bielińskiego, za młodu służył w wojskach napoleońskich, osiadłszy na dobrach swoich, od lat kilkunastu oddawał się zajęciom rolniczym, za staranną opiekę lekarską w dobrach swoich otrzymał medal od Tow. Rolniczego; zm. 8 VII 1860 w dobrach Grodźcu w pow. konińskim przeżywszy lat przeszło 70,  pozostawił wdowę i córkę.”

   Można  przyjąć, że po objęciu zarządzania, Wirginia próbowała  poprawić  stan majątku. Stąd wynikały przeprowadzane parcelacje i zakładanie nowych wsi. Wspierała też, jako opiekunka  /kolatorka/ rozbudowę  kościoła w Królikowie.  Wybuch powstania  styczniowego 1863r. spowodował  duże  zmiany. Na  majątku  grodzieckim  wspierano  powstańców,  za  co po jego  upadku, carat  nałożył  duże  kary  finansowe. Kłopoty  finansowe  spowodowane spłacaniem  nałożonych  kar, wymusiły konieczność  wyprzedaży  majątku. Około 1870 r. kaliskiemu bankierowi Maurycemu Mamrotowi sprzedała więc  ponad 1000 ha lasów Biała  Królikowska, a w 1872r. na licytacji majątek grodziecki nabył, jeden z najbogatszych ziemian z Wielkiego Księstwa Poznańskiego, hrabia Mieczysław Kwilecki, właściciel Kwilcza, Oporowa  oraz  Malińca k/Konina .

  Córka  nowego  właściciela Grodźca  tak  opisała przejęcie majątku:  ,,Ojciec mój Mieczysław Kwilecki  po 1870 r. kupił Grodziec. Kupił go na subhaście za kwotę 163 tys. rubli srebrem, a długów było tyle, że tym paniom nic nie zostało, nie miały z czego żyć, więc zostały w pałacu ze starą służącą i kamerdynerem. Jedzenie im z oficyny posyłano i wspierano w gospodarskich rachunkach (tyle a tyle rubli figurowało na bieliznę i suknie, czy pelerynę dla kasztelanki).”

 

   Jakie  były dalsze  losy  hrabiny,  założycielki  Dziewinia ???

   Dość  osobliwa  i  tajemnicza  jest  również  nazwa  miejscowości . Czy nazwę  Dziewiń  nadała  Wirginia  Bielińska ???   Jeśli  tak, to  do  czego  odnosi  się  ta  nazwa ??? 

 

                                                                                               Piotr Czajczyński, Białobłoty 2024